Kto zapłaci sklepowy podatek?PiS pokazał projekt ustawy o podatkach dla sklepów. Pytanie kogo bardziej będzie bolało: wielkie sieci, konsumentów czy może dostawców?To jeden z pomysłów PiS, który
cieszy się poparciem również wśród wyborców PO, PSL czy kukizowców. I jeden z
pomysłów, który ma być zrealizowany w pierwszej kolejności. Bo PiS potrzebuje
pieniędzy na spełnienie obietnic wyborczych – informuje wyborcza.biz.
Oficjalnie tłumaczenie jest
takie, że podatek ma przeciwdziałać ekspansji zagranicznych sieci handlowych.
Ma też ograniczyć potencjalny transfer zysków osiąganych ze sprzedaży
detalicznej na terenie kraju przez duże koncerny.
PiS zastanawia się nad dwoma
wariantami podatku. Pierwszy to 2 proc. od obrotu. Drugi zakłada wprowadzenie
skali podatkowej. Sklepy, których obrót miesięczny jest mniejszy niż 700
tys. zł, nie płaciłyby go w ogóle. Później byłyby progi 0,5, 1,5 oraz 2
proc. (ten ostatni powyżej 3,5 mln zł miesięcznego obrotu). Budżet ma zarobić
na tym ok. 3,5 mld zł rocznie. Podatek jest określany przez polityków jako "hipermarketowy", ale nie
dotknie tylko hipermarketów, bo sklep wielkopowierzchniowy zgodnie z definicją
zaproponowaną przez projekt ustawy to obiekt o powierzchni sprzedaży powyżej
250 m kw., zadaszony lub przykryty namiotem lub namiotami, położony na obszarze
jednej działki gruntu lub co najmniej dwóch sąsiadujących ze sobą działek.
Co za tym idzie, podatek dotknie nie tylko Biedronkę, Auchan czy Lidla, ale też
księgarnie, apteki, salony samochodowe czy meblowe. Ale podatku nie płaciłaby
np. Żabka (średnia powierzchnia sprzedaży wynosi tam ok. 80 m kw.).
Więcej na: wyborcza.biz 28.10.2015
pełna lista aktualności
|