Mleczarze wywalczyli pomoc, ale nie dla siebieUnia obiecała dać pół miliarda euro na pomoc dla rolników. Jednak prawdopodobnie niewiele z tego przypadnie producentom mleka, a to właśnie oni tę pomoc wymusili, gromadnie zjeżdżając do Brukseli i praktycznie paraliżując miasto na wiele godzin - podaje "Gazeta Wyborcza".Zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej rekompensaty należą się
rolnikowi, jeśli jego przychody spadną o minimum 30 proc. w stosunku do
średniej z ostatnich trzech lat. A takich wśród dostawców mleka jest naprawdę
niewielu. Według GUS przychody naszych hodowców krów spadły o 20 proc., nie
załapują się więc na unijną pomoc. Mleczarze tłumaczą, że ich produkcja jest
specyficzna, bo to oni najdłużej czekają na zwrot inwestycji - od kupna jałówki
do sprzedania pierwszego litra mleka mija ok. półtora roku, w czasie którego
rolnik tylko dokłada do tej produkcji. Dlatego KE powinna zmienić
rozporządzenie, aby uruchomić inne sposoby pomocy dla nich. Zwłaszcza w takim
roku jak ten, kiedy susza przetrzebiła pastwiska i pola kukurydzy, więc będą
problemy z paszą dla bydła.
Zdaniem Waldemara Brosia,
prezesa Związku Spółdzielni Mleczarskich, Unia ma możliwości, by pomóc rolnikom
i wpłynąć na wzrost cen, ale z niewiadomych powodów nie chce z nich jak dotąd
skorzystać. - Kiedy w 2007 roku mieliśmy podobny, ale znacznie łagodniejszy
kryzys, to KE uruchomiła interwencyjny skup masła i mleka w proszku oraz
dopłaty do eksportu tych produktów. I kryzys został szybko rozwiązany. Teraz
dopłat do eksportu nie ma w ogóle, a w skupie interwencyjnym obowiązują ceny z
roku 2008, czyli nierealne, bo ceny od tamtej pory wzrosły o blisko 30 proc. -
mówi Broś.
Więcej w: Gazeta Wyborcza
11.09.2015
pełna lista aktualności
|