- Na świecie cały handel owocami i warzywami opiera się na spółdzielczych giełdach rolnych, które są w rękach rolników. Są to potężne grupy producenckie, które przejęły cały handel danym surowcem z danego obszaru. Te giełdy fantastycznie działają, dają poczucie bezpieczeństwa rolnikom i konkretne zyski, a także możliwość ekspansji na rynki światowe. Tak robią Holendrzy, którzy dzięki tym giełdom generują dodatni wynik eksportowy na surowcach rolnych - zapewnia Andrzej Gantner.

Jego zdaniem tworzenie grup producenckich jest jedynym słusznym wyjściem dla rolników, żeby mogli rozwijać się na arenie międzynarodowej.

- Można też sobie wyobrazić grupy, które obejmują zarówno rolników, jak i przetwórców. To byłby następny krok – i wtedy można by uzyskać efekty, na których zależy ministrowi rolnictwa – po pierwsze zaczęlibyśmy faktycznie kreować na dużą skalę polskie marki tradycyjne i ekologiczne, ale również ograniczylibyśmy częściowo konkurencję pomiędzy polskimi podmiotami gospodarczymi. Zaczęliby oni współpracować dla dobra jednej marki czy jednej kategorii produktów i dzielić się zyskami - twierdzi ekspert.

Na to jednak potrzeba czasu…

- Mamy sporo zaszłości, ze względu na to, że w Polsce za czasów socjalistycznych spółdzielczość została kompletnie wypaczona. To co się wiązało ze spółdzielczą produkcją żywności było synonimem czegoś nieefektywnego. Z kolei na całym świecie spółdzielczość jest najlepszą drogą rozwoju gospodarki żywnościowej. W Polsce musi minąć trochę czasu, żebyśmy zrozumieli, że spółdzielnie to jest zarówno szansa dla rolników, jak i przetwórców. Myślę, że to co robią polscy producenci jabłek jest pozytywnych przykładem dla innych, że dzięki współpracy można osiągnąć sukces. Jeśli oni pójdą o krok dalej i zaczną również produkować produkty przetworzone na bazie swoich spółdzielni, to będzie kolejny dowód na to, że na produkcji rolnej można osiągnąć duże zyski – twierdzi Andrzej Gantner.