Polscy producenci żywności z silną pozycją na zagranicznych rynkach. Potrafią się dostosować do lokalnych odbiorcówRynek produktów rolno-spożywczych jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się sektorów polskiej gospodarki. Wartość eksportu w 2014 roku wyniosła ponad 20 miliardów euro, a dodatnie saldo handlowe osiągnęło wartość 6 miliardów euro. Na zagranicznych rynkach polscy producenci konkurują nie tylko ceną, lecz także jakością. To wyzwanie, bo gusta odbiorców w poszczególnych krajach mogą się znacząco od siebie różnić.
– O sukcesach polskiego
rynku rolno-spożywczego mogą świadczyć sukcesy na rynkach światowych. Przez
całe 50 lat realnego socjalizmu byliśmy importerem netto żywności. W tej chwili
jesteśmy poważnym graczem na rynkach światowych, i to już nie tylko
europejskich, lecz także światowych. Można to zobrazować jedną wielkością. W ostatnim
roku saldo dodatnie handlu zagranicznego produktami rolno-spożywczymi
przekroczyło 6 mld euro. To jest mniej więcej cały eksport z początku lat
90. z 5 lat – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes prof.
Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki
Żywnościowej.
Według danych Agencji Rynku
Rolnego udział segmentu rolno-spożywczego w strukturze polskiego eksportu
wyniósł w 2013 roku 13,1 proc. Wielkość zagranicznej sprzedaży
w stosunku do poprzedniego roku wzrosła o kilkanaście procent.
Większość wyrobów kierowana była na rynki krajów Unii Europejskiej.
Polska ma szereg przewag
pozwalających z sukcesami konkurować na międzynarodowych rynkach
rolno-spożywczych. Koszty pracy w naszym kraju w dalszym ciągu są
stosunkowo niskie. Według opracowania firmy Sedlak&Sedlak koszt
roboczogodziny w naszym kraju wyniósł w 2014 roku mniej niż 8 euro,
co stanowi zaledwie 1/3 unijnej średniej. Ważnym czynnikiem jest również
korzystny dla Polski kurs walut obcych. W kwestii konkurencyjności należy
jednak zwracać uwagę nie tylko na cenę, lecz także na jakość oferowanych
wyrobów.
– Jednak przez jakość
zupełnie co innego rozumiemy w Polsce, a zupełnie inaczej mogą ją
definiować Francuzi czy Japończycy. Nam smakują jabłka wybarwione, a są kraje,
gdzie jabłko koniecznie musi być żółte. Jeszcze inni preferują zielone.
Pokazuje to, że z jakością za każdym razem trzeba trafiać do konsumenta.
Zarówno krajowego, jak i odbiorcy za granicą – wyjaśnia prof.
Kowalski.
Sukcesom na zagranicznych
rynkach towarzyszy silna pozycja przemysłu rolno-spożywczego w kraju. W
ostatnich latach znacznie zmieniły się standardy produkcji rolnej
w Polsce. Według Andrzeja Kowalskiego dzięki temu konsumenci mają
większość pewność, że żywność trafiająca na stół jest zdrowa i bezpieczna.
Chociaż z drugiej strony standaryzacja procesu produkcyjnego sprawia, że
ta sama potrawa smakuje identycznie w różnych częściach kraju czy
świata.
– Coraz mniej jest tej
tradycyjnie wytwarzanej żywności. Kiedyś prosięta karmiono praktycznie
wyłącznie ziemniakami z różnego rodzaju dodatkami, dziś karmi się je
paszami przemysłowymi. Nie może to nie wpływać na smak. Podobnie
w dalszych fazach. Kiedyś jedliśmy głównie produkty przetworzone
w domu. Nasze mamy i babcie przygotowywały dania z surowców,
teraz coraz częściej kupujemy półprodukty, które już tylko w końcowej
fazie poddawane są obróbce –ocenia Kowalski.
W opinii eksperta polski rynek
towarów rolno-spożywczych ma bardzo dobre perspektywy. Niezależnie od panującej
koniunktury gospodarczej czy czynników międzynarodowych nasz eksport będzie
systematycznie rósł. Dodatnie będzie także saldo handlu zagranicznego.
– Krajowym konsumentom
życzymy, żeby import także rósł, bo mamy wtedy większą swobodę wyboru
produktów, które nam smakują. To jednocześnie jest wyzwanie dla polskich
producentów żywności, żeby wykazywać, że to, co się rodzi w kraju
i zostaje tu przetworzone, jest lepsze od egzotycznych produktów –
mówi Andrzej Kowalski.
Zarówno w imporcie, jak
i eksporcie produktów rolno-spożywczych duży udział mają sieci handlowe
obecne na polskim rynku.
– Na temat różnego rodzaju
dyskontów czy sklepów wielkopowierzchniowych jest wiele różnych zdań.
Najczęściej mówi się, że ta siła ekonomiczna powoduje, że często producent, przetwórca
jest wykorzystywany, bo proponowane są niższe ceny. Ale trzeba też pamiętać
o tym, że sieci mają dużą część w eksporcie. Łatwo sobie odpowiedzieć
na pytanie, ile musielibyśmy wydać na reklamę, promocję, żeby polskie produkty
trafiły na półki wielkich sieci w Paryżu, Londynie czy Rzymie – mówi
ekspert Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
(Źródło: Newseria)
pełna lista aktualności
|