Żeby wejść na nowy rynek trzeba wydać dość duże pieniądzeBrak informacji pozostaje jedną z największych barier w rozwijaniu polskiego eksportu, ale ten i tak wciąż rośnie, nawet w obliczu rosyjskiego embarga na żywność z UE. Polacy wysyłają coraz więcej żywności nie tylko do państw Unii Europejskiej, lecz również w dalsze regiony świata. Serwis portalspozywczy.pl rozmawiał na ten temat ze Sławomirem Majmanem, prezesem PAIIZ.Jak polskie firmy radzą sobie z
dywersyfikacją rynków zbytu, m.in. w obliczu rosyjskiego embarga na żywność z
UE?
Polska otwiera się na nowe,
pozaeuropejskie rynki i wynika to nie tylko z konieczności, ale też wrodzonej
ciekawości Polaków. Rosyjskie embargo motywuje nas do odkrywania krajów
bardziej odległych, ale za to z ogromnym potencjałem, np. Azji, Bliskiego
Wschodu, Północnej Afryki czy RPA, kraje otwarte na nasze produkty objęte
embargiem, a jeszcze nimi nienasycone.
W ciągu 11 miesięcy ubiegłego
roku eksport towarów rolno-spożywczych objętych rosyjskim embargiem wzrósł o
4,5 procent. Polskie produkty trafiły głównie do Niemiec, Wielkiej Brytanii,
Włoch i Francji, gdzie eksport wzrósł o blisko 7,5 procent, ale również na
rynki bałkańskie i pozaeuropejskie - do tych regionów łącznie na poziomie 34
proc. Dokładnie do Stanów Zjednoczonych, głównie za sprawą wieprzowiny,
Algierii, Arabii Saudyjskiej i Indonezji dzięki produktom mleczarskim, Afryki
Zachodniej (mięso drobiowe), Bośni i Hercegowiny (wołowina), Zjednoczonych
Emiratów Arabskich oraz Egiptu (warzywa mrożone). Ważnym kierunkiem eksportowym
w ubiegłym roku były również Chiny.
Jak wyglądają największe bariery
w rozwijaniu eksportu?
Obecnie jedną z największych
takich barier jest brak informacji. I chodzi tu o obie strony, tak polskich
przedsiębiorców, jak i potencjalnych zagranicznych partnerów biznesowych.
Polscy przedsiębiorcy stosunkowo niewiele wiedzą o nowych rynkach. Chociaż
dowiadują się coraz więcej. PAIiIZ ma cały program szkoleniowy na temat
rozwijania handlu z rynkiem chińskim, czy też Afryką.
Bardziej poważnym problemem jest
brak wiedzy po stronie zagranicznych kontrahentów. Przedsiębiorcy w krajach
azjatyckich nie wiedzą nic lub wiedzą naprawdę mało na temat polskiej
gospodarki, jej potencjału i możliwości współpracy. O ile udało się nam
stosunkowo szybko odrobić tę lekcję w Europie, to w przypadku rynków odległych
nadal ona trwa. Wiedza przedsiębiorcy chińskiego o polskim rynku jest znacznie
mniejsza od wiedzy polskiego przedsiębiorcy o rynku chińskim. Proces edukacji
będzie trwał wiele lat. Polskie władze, w tym PAIiIZ, pracują bardzo mocno nad
edukacją zagranicznych partnerów. Działa specjalna komórka, która ma pokazywać
Chińczykom, co to jest Polska. Przyjmujemy rocznie ponad 90 delegacji
rządowych, biznesowych i dziennikarskich cierpliwie tłumacząc im jakie są
możliwości współpracy z Polską. Pokazując im, że nie jest to zacofana
gospodarka postkomunistyczna oparta m.in. na tradycyjnym rolnictwie. Barierą są
także finanse. Firmy skarżą się, że nie stać ich na prowadzenie pogłębionych
analiz rynku, potrzeb konsumenta, opłacanie wyjazdów, ubezpieczenie kredytów eksportowanych
itd.
Żeby wejść na nowy rynek na
początku trzeba wydać dość duże pieniądze. Trudno się także spodziewać aby
rząd, czy szerzej państwo, płaciło za badania rynkowe dla prywatnych firm.
Jednocześnie warto podkreślić, że na wielu stronach agencji państwowych, w tym
PAIiIZ dostępnych jest dużo informacji np. na temat rynku chińskiego.
Przykładami są portale programów „Go China", czy „Go Africa", na
które wchodzi tysiące ludzi poszukujących informacji na temat tych rynków.
Problemem jest także bardzo rzadka
sieć polskich placówek handlowych za granicą. W Chinach np. mamy dwie placówki
handlowe na cały ten ogromny kraj, plus nasze małe dwuosobowe biuro. W Afryce
placówka w RPA obsługuje 10 krajów w tamtym regionie.
Czy problemem w zdobywaniu
rynków zagranicznych jest także brak współpracy pomiędzy polskimi
przedsiębiorcami? To jeden z zarzutów ministra Sawickiego pod adresem polskich
firm spożywczych, które powinny według niego wspólnie pracować nad zdobywaniem
dalekich rynków łącząc siły finansowe i produkcyjne.
Tutaj bym się nie zgodził. Znam
bardzo wiele pozytywnych przykładów kiedy kilka firm z Polski współpracuje ze
sobą na rynkach zagranicznych w zakresie marketingu i promocji. Nie jest
masowym zjawiskiem, także poza Polską, że firmy na co dzień ze sobą konkurujące
na przykład zaczynają produkować wspólny asortyment na eksport. To są
pojedyncze przykłady. Trudno marzyć o tym aby pięć mleczarni podpisało kontrakt
i zaczęło produkować ten sam ser na potrzeby dużego odbiorcy np. z Chin. Taki
projekt byłby niezwykle trudny w realizacji.
Oprócz generalnej promocji,
którą należy prowadzić przyjęliśmy trochę inną strategię, czyli strategię
promocji selektywnej. Co roku wybieramy sektory, na które kładziemy większy
nacisk. W tym roku jest to np. sektor spożywczy. Jednocześnie typujemy 2-3 firmy,
które według naszych ekspertów mają największe szanse na wejście w kanały
dystrybucyjne w Chinach i cierpliwie z nimi tam jeździmy, wspierając ich
działania. Jak do tej pory najlepiej idzie nam w sektorach cukierniczym i
mleczarskim.
Jakieś konkretne przykłady?
Dobrym przykładem jest
Mlekovita, która z powodzeniem weszła na rynek chiński i potrafi się nie tylko
utrzymać, ale systematycznie rozwija tam swoją działalność zwiększając eksport.
Nie jest obecna w całych Chinach, ale jest obecna na znacznym obszarze kraju i
można ją nazwać dużym dostawcą na rynek chiński.
(Źródło: Portalspożywczy.pl)