Świat zarabia na rosyjskim embarguPrzez Szwajcarię, San Marino, Kazachstan, Azerbejdżan, Białoruś, a nawet Nową Zelandię płynie do Rosji zakazana żywność. Najwięcej zyskują Białorusini.Rosja podejrzewa, że
zabronione embargiem polskie jabłka trafiają do niej przez... Szwajcarię. Od
ogłoszenia w sierpniu embarga wielkość importu jabłek z alpejskiego kraju
wzrosła... 400 razy. W tym tygodniu Rossielchoznadzor - inspekcja żywnościowa
Rosji - zażądał od władz Szwajcarii danych o wielkości produkcji owoców i warzyw.
W 2013 r. największy dostawca jabłek na rosyjski rynek - Polska, sprzedał ich
ponad 705 tyś. ton za 389 mln dol. Natomiast Szwajcaria -1 tonę. Tymczasem w
sierpniu Szwajcarzy sprzedali do Rosji 55 ton jabłek, a we wrześniu - już 346
ton.
Podobnie sytuacja
wygląda w przypadku eksportu produktów mlecznych czy mięsnych z Białorusi,
wołowiny z Nowej Zelandii, która jej producentem nie jest w przeciwieństwie do
objętej rosyjskim embargiem Australii. Natomiast owoce i warzywa z UE wjeżdżają
do Rosji nie tylko przez Szwajcarię, ale i Republikę San Marino, która też nie
jest objęta embargiem.
Szwajcarzy dostali czas
do 5 grudnia, by udowodnić, że jabłka szwajcarskie nie są jabłkami polskimi.
Rosyjscy handlowcy są pewni, że zakazana żywność znajdzie sobie jeśli nie tę,
to inną drogę. A za wyższe koszty i tak zapłaci rosyjski kupujący.
(Więcej w: Rzeczpospolita 28.11.2014)
pełna lista aktualności
|