95 proc. wędzonek spełnia nowe normy szkodliwych związkówNa Pomorzu 95 proc. wędzonych produktów spełnia zaostrzone wymagania dotyczące zawartości szkodliwych substancji, które będą obowiązywały od 1 września br. - takie dane podał Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Gdańsku, powołując się na wieloletnie badania.
We wtorek w Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Gdańsku odbyło się
szkolenie dla producentów żywności
o wpływie wędzenia na bezpieczeństwo żywności.
1 września br. zaczną obowiązywać bardziej restrykcyjne unijne przepisy
dotyczące m.in. zawartości WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) w
wędzonych wędlinach i rybach. Obecnie dopuszczalny poziom benzopirenu (jeden ze
związków WWA) w 1 kg wędliny może wynosić 5 mikrogramów, od września będą to 2
mikrogramy. Obecny dopuszczalny poziom sumy innych związków WWA (benzopirenu,
benzantracenu, benzofluorantenu i chryzenu) wynosi 30 mikrogramów w 1 kg
wędlin, a od 1 września będzie to 12 mikrogramów.
Unijne rozporządzenie dotyczy też innych produktów: ryb, małży czy
przetworzonej żywności na bazie zbóż. Zdaniem Komisji Europejskiej wędzenie
stanowi zagrożenie dla konsumentów, bo w jego wyniku
w żywności pojawiają się zanieczyszczenia, w tym substancje rakotwórcze.
Wojewódzki inspektor ds. bezpieczeństwa żywności w Gdańsku Jacek Andrzej
Kucharski poinformował PAP, że z ok. kilkudziesięciu badań przeprowadzonych w
województwie w 2014 roku, tylko w jednym przepadku wynik w zakresie zawartości
węglowodorów aromatycznych nie spełniał nowych, zaostrzonych norm, które będą
obowiązywały od 1 września.
Dodał, że potwierdzają to także wcześniejsze, wieloletnie badania inspekcji
sanitarnej i weterynaryjnej oraz producentów.
Przyznał, że przekroczenie dopuszczalnych ilości szkodliwych substancji jest
możliwe w przypadku wykorzystania tradycyjnych technologii wędzenia nad
otwartym paleniskiem, z wykorzystywania drewna.
Poinformował, że po 1 września każdy producent będzie musiał przedstawić
inspekcji plan badań swoich produktów. Zaznaczył, że w przypadku producentów
stosujących tradycyjne metody wędzenia, inspekcja weterynaryjna prawdopodobnie
zweryfikuje te badania i przeprowadzi też swoje. Takie badania mają być
wykonywane co roku.
Ocenił, że obawy producentów i konsumentów związane z zaostrzeniem norm
często wynikają prawdopodobnie z nieświadomości i z niedoinformowania. Jest
przekonany, że uda się zachować w sprzedaży tradycyjnie wędzone wędliny i ryby.
Dr Dariusz Stasiak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie powiedział PAP,
że część producentów będzie musiała zmodyfikować
wędzenie. Zaznaczył, że proponowane zmiany nie będą wymagały nakładów
inwestycyjnych, ale "będą to drobne modyfikacje technologiczne
przystosowujące wędzarnie i urządzenia, tak aby wędliny spełniały nowe
normy". Według niego modyfikacje technologiczne nie wpłyną na jakość
produktów.
Poinformował, że z badań wynika, iż najwięcej substancji szkodliwych
zawierają produkty na południu kraju, „gdzie wędzi się tradycyjnie i bardzo
mocno”. W innych regionach ten problem jest mniejszy i dotyczy od kilkunastu do
kilkudziesięciu procent wędzonych wędlin dostępnych na rynku. W Pomorskiem może
to być nawet ok. 5 proc.
Jego zdaniem w Polsce nie ma zagrożenia dla wyrobów wędzonych tradycyjnie. W
przypadku wędzenia przy wykorzystaniu przemysłowych metod poziomy WWA są z
założenia zachowane.
Dyrektor Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Gdańsku Aleksander Mach
poinformował, że w Pomorskiem jest ok. 300 zakładów przetwórstwa produktów
pochodzenia zwierzęcego, a 49 zakładów wędzi mięso i ryby w sposób tradycyjny.
Poinformował, że według szacunków w Polsce dopuszczalne normy mogą być
przekraczane od września przez ok. 150 zakładów, z ponad 2 tys. zakładów
zajmujących się przetwórstwem produktów zwierzęcych.
Szkolenie dla producentów wędlin i przetworów z ryb w Gdańsku było jednym z
20 organizowanych w całym kraju. Jego celem jest przedstawienie metod i możliwości
ograniczenia zawartości w tradycyjnym wędzeniu szkodliwych substancji. W
szkoleniu uczestniczyło kilkudziesięciu producentów z woj. pomorskiego, którzy
stosują tradycyjne metody.
Źródło: PAP, biznes.onet.pl